logo

#11 Review "The Hunger Games" Suzanne Collins

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją całej trylogii filmowej "Igrzysk Śmierci" na podstawie powieści Suzanne Collins.
Nie do końca trylogii, bo ostatnia z części została podzielona na dwa odrębne filmy, ale tak powiedzmy :)


Szczerze powiedziawszy, gdy w 2011r. została wypuszczona pierwsza część, nie byłam nią zbytnio zainteresowana. Powiem nawet, że w ogóle. Dopiero, może, z rok później coś mnie wzięło żeby ją obejrzeć.
Nie powiem, że mi się nie podobała, bo tak nie było, ale początek historii nie wywołał u mnie czegoś w rodzaju efektu "wow". Czegoś zabrakło.. Jednakże skoro miały zostać zekranizowane kolejne części, należało poczekać na rozwój wydarzeń i dopiero wtedy ocenić całość.

Niestety musiałam poczekać trochę dłużej niż inni, ponieważ nie miałam predyspozycji, aby udać się na premierę do kina. W związku z tym, sprawdzałam dostępność kolejnych części online. I tak naprawdę, całą trylogię skończyłam oglądać dopiero w zeszłym tygodniu.
Niektórzy z Was pewnie zadają sobie teraz pytanie, jak to możliwe, że tak długo wytrzymałam w niepewności. Otóż nie wytrzymywałam..
Żyłam samymi trailerami, soundtrackami, próbowałam sobie wyobrazić jak wszystko potoczy się bez podkładu, którym były książki (oczywiście wyolbrzymiam).

Może jednak zanim przejdę do konkretów, przypomnę nieco fabułę. Głównymi bohaterami są Katniss Everdeen oraz Peeta Mellark. Akcja rozgrywa się w totalitarnym państwie Panem, które podzielono na Kapitol, oraz 13 dystryktów istniejące tylko po to, aby w kółko zaspokajać potrzeby owej stolicy. Bunt dystryktów przeciwko władzy doprowadził do wybuchu wojny domowej, podczas której całkowicie zniszczono 13 dystrykt, by w przyszłości nie doszło do podobnych sytuacji. Na pamiątkę tego zdarzenia, co roku organizowane są Głodowe Igrzyska - Igrzyska Śmierci w których uczestnicy są zmuszeni walczyć ze sobą na śmierć i życie, bo zwycięzca jest tylko jeden...

"Krew jak krople deszczu na szybie. Jak mokre błoto na butach."


Głównym problemem jest Kapitol. Znacznej części dystryktów nie podobają się rządy prezydenta Snow'a, a zwłaszcza to, w jaki sposób traktuje ludzi. Chcą się uwolnić, jednak obawiają się stłumienia powstania. Nadzieję dają im dopiero co zakończone 74. Głodowe Igrzyska i Kosogłos..


"Igrzyska Śmierci: W Pierścieniu Ognia; Kosogłos" dały mi sporo do myślenia. W każdej chwili możemy stracić kogoś bliskiego. Dopiero w obliczu zagrożenia odkrywamy ile ta osoba dla nas znaczyła, kim była..

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać."

Z niecierpliwością czekałam na wyjaśnienia. Czy zwycięstwo Katniss i Peety wniesie coś w życie Panem? Co tak naprawdę ich łączy? Czy kiedyś będą szczęśliwi? ...
Tym razem, z ręką na sercu, mogę powiedzieć: nie rozczarowałam się. Kolejna część była świetnie nakręcona. Świetne efekty, świetni aktorzy, świetna praca. Tylko pogratulować reżyserowi. A jak już do niego nawiązuje..
Francis Lawrence, austriacki reżyser filmowy, został ogłoszony nowym dyrektorem "Igrzysk Śmierci" po Garry'm Rossie. Jego poprzednie filmy to "Jestem Legendą" (który również uwielbiam) i "Woda dla słoni". Wyreżyserował także ponad sto teledysków.

Moim zdaniem, różnica jakości, pomiędzy pierwszą a resztą części, wynika być może z faktu zamiany reżysera. Garry Ross, jak widać, nie sprostał zadaniu i zekranizował powieść niezbyt się przykładając. Nie oglądałam innych filmów w jego reżyserii i nie potrafię stwierdzić, czy spieprzył jedynie ten film, czy resztę również.. Oczywiście jest to tylko moja opinia i nikogo nie chcę w ten sposób zniechęcić bądź urazić ;)

Tak więc "W Pierścieniu Ognia" oraz "Kosogłos" bardzo mi się podobały. Jennifer Lawrence świetnie odegrała rolę Katniss. Również Josh Hutcherson dobrze się spisał.

Najbardziej poruszający moment? Jak dla mnie, było ich mnóstwo, jednakże chciałabym wyróżnić ten, w którym Peeta wrócił do Domu Zwycięzców w 12 dystrykcie, sadząc w ogródku znalezione blisko lasu pierwiosnki.. Odczułam wrażenie, jakby miały one upamiętnić śmierć Prim, która mną osobiście wstrząsnęła.

Zaintrygowały mnie jednak białe róże.. Do tej pory, nie do końca rozgryzłam ich ukryte znaczenie, a wiem, że takowe jest.


A to co dla wszystkich mogłoby się wydać szokujące w ostatniej części, dla mnie takie nie było. Doskonale wiedziałam, na kim Katniss dokona egzekucji, czułam to. Słowa Boggs'a po dołączeniu Peety do drużyny; chęć zorganizowania kolejnych Głodowych Igrzysk przez prezydent Coin; jej rozmowa z podupadłym Snow'em, tylko utwierdziły ją w przekonaniu, kto tak naprawdę jej nienawidzi i od samego początku chce ją wykorzystać.

Za to piękne było dla mnie uczucie zaczynające łączyć ją z Peetą. Na początku wydawałoby się, że tylko gra, jednak z czasem okazało się, że odwzajemnia jego uczucia. Jej troska o niego, ciągłe zamartwianie się, ból po tak nagłej i niespodziewanej stracie... Nie ma chyba nic piękniejszego niż miłość łącząca dwojga ludzi.

"- Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
- Prawda."


Zakochałam się w tej historii. Motyw wojny, przyjaźni, miłości i nie tylko, dodają jej niezwykłości oraz specyficznego wyglądu. 
Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z "Igrzysk Śmierci" i zachęcam do obejrzenia całej trylogii. Polecam jak najbardziej! :)

"I niech los zawsze wam sprzyja."

inf.  po części zaczerpnięte z internetu i zebrane tutaj*